-W ogóle czasami
coś się jednak działo. Na przykład
umarł ksiądz. Nienawidziłyśmy go. My, dziewczynki z podstawówki. Ksiądz
był stary, głuchy i nie lubił małych dziewczynek. Strasznie na nas
krzyczał.
-Dlaczego?
-Z powodu hałasu.
-Przecież był głuchy
-Nielogiczne. Wiem. Ale może tylko tak nam mówił. Może irytowałyśmy go z całkiem innego powodu. W każdym razie
umarł. Koleżanka przyniosła wieści.
Pociągnęłyśmy do kościoła, zjednoczone
jak rzadko, stadkiem, żeby zobaczyć trupa. Strasznie podekscytowane byłyśmy.
Pamiętam,jak tłoczyłyśmy się przy barierkach, przeginałyśmy się, zamierałyśmy w pobożnych pozach, podpatrzonych u dewotek.
Wiesz, dłoń na czole i zezem przez palce.
I byłyśmy młode i żywe. A on
umarł. Całkiem trup.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz