niedziela, 27 listopada 2011

Kraków

-Dobrze mi zrobił Kraków na psychikę. Chyba odzyskałam stabilność wewnętrzną.
-Lepiej ci?
-Taa. Wszystko w porządku. Jest noc, pada, jest listopad. Jadę przez Polskę polskim pekaesem ze śląskim pogrzebem w środku. I czuje się dobrze.
-Jedziesz z pogrzebem?!
-Z żałobnikami. Ze śląskimi wąsatymi wujami i dużymi śląskimi kobietami.
-I co?
-Wujowie chrapią.
-Masakra.
-Wcale nie. Dostałam kawałek drożdżówki.

piątek, 18 listopada 2011

Kompot





-Dałam psu czereśnię z kompotu. Wycieczki japisów można by do niej prowadzić, jak ona się cieszy taką czereśnią
-Jakie wycieczki?! O czym ty mówisz ?
-A, bo ty nie wiesz. Ostatnio słucham w pracy radia. I rozumiesz, listopad,  błoto, piździ, ja w swoich warstwach, słucham,  grzebię w moim błocie,a tu pani psycholog mówi że ludzie w dzisiejszych czasach, ludzie pracownicy korporacji w sensie,  odwykli od kontaktu z przyrodą i naturą  i ona właśnie ich tego naucza.
Do lasu z nimi chodzi.
-A oni sami nie mogą?
-Otóż widzisz nie. Bo zatracili umiejętność kontaktu z przyrodą.
- Ty wiesz? To brzmi tak niedorzecznie, że to może być prawda. A co z psem? I czereśnią?
-No bo kupiłam sobie kompot z czereśni. Z białych, byłam przeszczęśliwa, od dzieciaka ich  nie jadłam.
-Tak pamiętam że zrobiłaś mu awanturę  o te czereśnie . Że ci się nie zatrzymał na siódemce.
-Tak , to te. To znaczy, w sumie one wcale nie są białe, tylko żółte, ale bez śladu różowego. Bo są też takie żółtoróżowe, ale to nie te. I można je kupić tylko czasem na rynku w Przemyślu, bo towarowo się tych odmian nie produkuje. Więc tym bardziej zadziwiający był ten kompot. Nie wiem, skąd Przetwórstwo Kwidzyn je miał. Kosztowały cztery złote więcej niż takie same czerwone, znaczy delikates. Aha, pies. No więc dałam mu jedną .
I pies najpierw się bawił, że jej nie ma. Jakieś pół godziny. Leżał, czereśnia dziesięć centymetrów od pyska, pies patrzy w przestrzeń, tylko czasem łypie kontrolnie. Następne pół godziny pies się bawił, że nie może dosięgnąć, przesuwał sobie nosem. Potem ją sobie podrzucał i na nią napadał. Wiesz, z takim wygiętym kocim grzbietem i wilczym naskokiem, jak na National Geografic. . Po dwóch godzinach ją zjadł. I dalej bawił się pestką.

niedziela, 13 listopada 2011

Po angielsku rzadko wydaje mi się że mam rację.



-Ty, ale popatrz. Tacy Chińczycy.  Tylko poznają parę słów po angielsku i nie boją się mówić.
A my? Polacy? Ja na przykład? Uczyłam się tyle lat. Jak świadomość w odmienny stan przy użyciu używek wprowadzę,  to mówię. A jak gdziekolwiek wyjadę, to zanim się wyluzuję i zacznę normalnie mówić to wrócę. 
I to jest cecha ogólnonarodowa. Że jak powiemy coś nie tak, to będą się z nas śmiać. I będzie wstyd europejski. Francuzi będą się śmiać, Anglicy a co gorsza Niemce, Niemce śmiać z nas się będą, bo,  jak mawiała moja babcia, ta od radiomaryi  wychowując mnie patriotycznie, pachołkami jesteśmy Europy.  Dużo Polaków zna angielski ze szkoły i przechowuje w głowie te konstrukcje, te prezenttensy, fiuczerpasty i presentkontiniusy. Wyobrażasz sobie ile głów rodaków zalegają nikomu niepotrzebne prezentkontiniusy?
Które nigdy nie zostaną użyte?

poniedziałek, 7 listopada 2011

Liście



-Posłuchaj
-Co to tak?
-Liście spadają.
-Ale je wzięło. Patrz ile.
- No.  Najlepiej obserwować je nocą. Są jak małe stadne  zwierzątka, lemingi albo coś jeszcze bardziej. .. Żyją swoim niesamowitym utajonym liściowym życiem.
-O patrz. Tańczą swój szalony liściowy taniec.
-To ich czas. Ich nagroda za statyczne tkwienie przez całe lato na drzewie. Są jak gospodyni domowa po metaamfie.

 -Ty no ale zobacz na te kolory. Na tę żółć. Totalny przester.
- Jesień. Całe popierdolenie wylazło z przyrody.
 

wtorek, 1 listopada 2011

Angelina


-Wiesz co mi się przytrafiło? Ostatnio? Taka myśl mnie naszła. Na kompostowniku..Jakby to było mieć takie usta jak Angelina.
-No coś ty. Po co ?
-Nie wiem. Z ciekawości?
-No i  co?
-Rzeczywistość bardzo szybko przyniosła odpowiedź. Szarpałam się z drabiną na pace. I nagle, ta drabina zasprężynowała, odskoczyła i trafiła mnie prosto w górna wargę. I teraz już wiem.
-No nie. I jak?
-Krzywo