wtorek, 29 maja 2012

Śmierć księdza




-W ogóle czasami  coś  się jednak działo. Na przykład umarł  ksiądz. Nienawidziłyśmy  go. My, dziewczynki z podstawówki. Ksiądz był  stary, głuchy i nie lubił  małych dziewczynek. Strasznie na nas krzyczał.
-Dlaczego?
 -Z  powodu hałasu.
-Przecież był głuchy
-Nielogiczne. Wiem. Ale może tylko tak nam mówił.  Może irytowałyśmy  go z całkiem innego powodu. W każdym razie umarł. Koleżanka przyniosła  wieści. Pociągnęłyśmy  do kościoła, zjednoczone jak rzadko, stadkiem, żeby zobaczyć trupa. Strasznie podekscytowane byłyśmy. Pamiętam,jak  tłoczyłyśmy  się przy barierkach, przeginałyśmy się, zamierałyśmy  w pobożnych pozach, podpatrzonych u dewotek. Wiesz, dłoń na czole i zezem przez palce.
I byłyśmy młode i żywe. A on  umarł. Całkiem trup.

piątek, 25 maja 2012

Kamienie


-Jak coś będzie tak długo leżeć  to w końcu zacznie myśleć. Z nudów.
-No może.  Zwierzęta też się nudzą.  I  kamienie. Jak byłam  mała  współczułam kamieniom. Takim dużym polnym, przydrożnym.
-Bez sensu. Kamieniom?
-Ty no. Mieszkałam w Przemyślu. Chodziłam do szkoły.  I na msze. Wiedziałam  czym jest niedzianie. A one tak leżały przy tych wyschniętych polnych drogach i cierpiały na brak zdarzeń. Tak mi się wydawało wtedy. Więc współczułam. Że   mają gorzej. Bo  jeszcze bardziej im się nie dzieje niż mi.

poniedziałek, 21 maja 2012

Kredyt



-Pani dzisiaj do mnie zadzwoniła z kablówki. I chciała mi sprzedać pakiet telewizyjny.
-I co?
-Powiedziałem  że nie chcę. Więc ona, dlaczego. Więc ja, że nie oglądam. Bo nie lubię.
I ona wtedy ze smutkiem,że  telefonu też pewnie   pan za darmo do tego nie chce.
Do mnie ciągle dzwonią. Ale już nauczyłem sobie szybko z nimi radzić. Tym od ubezpieczeń mówię, że już jestem ubezpieczony. Wszędzie i  na wszystko. Tym od abonamentowych usług medycznych, że jestem ciężko chory  w zasadzie umieram więc  się nie opłacam. Tym od usług finansowych ,że w  ogóle nie mam pieniędzy . To jest bardzo skuteczne. 
Tylko z tymi od kredytów mam problem. Bo mówię, że  już mam tyle kredytów że nie ogarniam, nie spłacam i w ogóle nie  daję rady. Ale ich nie zraża. Mówią że to nic nie szkodzi . I dadzą nowy kredyt  i   jeszcze kartę  do tego.

środa, 16 maja 2012

Wino





-Dobre to wino.
-Dobre. Chilijskie. Z owocami leśnymi. I pachnie czekoladą i dymem.
-Pyszne.  Ale najlepsze piłam w Izraelu. Nazywało się King Dawid. Taki tamtejszy jabol  szabasowy. Białe słodkie. Bo wiesz, są takie wina lejt harwest. Winogrona są maksymalnie dojrzałe, za chwilę zgniją. Lepsze już nie będą. No i to wino smakuje później jak sok winogronowy. Bardzo słodkie. Strasznie się nim upiłam na plaży  w Ejlacie. Z ciągiem dalszym.
-Opowiedz.
-Spaliśmy pod Szeratonem. Bardzo fajna miejscówka. Dawała mi poczucie bezpieczeństwa
-Pod Szeratonem. A dlaczego nie Holiday Inn? Logo nie wzbudza zaufania?
-Nie. Frymuśne jakieś pozawijane i bez sensu.
-To co z tym Szeratonem?
- No koło tego Szeratona,  był taki las na wzgórzu. To znaczy wieczorem mi się tak wydawało. Jak tam poszliśmy. No może przesadzam, że las.  Bardziej parczek. Ale taki gęsty, z krzewami. To było zupełnie magiczne, było ciemno, ciepło i upiłam się szabasowym winem.
-Narąbałaś się i wulgarnie poszłaś w krzaki pod Szeratona.
-No przecież właśnie ci mówię, że nie wulgarnie, tylko przepięknie i magicznie. Tylko rano jak szłam po jogurt okazało się, że to nie był parczek.
-Aaa. Trzy drzewa?
-Pięć.

niedziela, 13 maja 2012

Fryzjerstwo


- Dlaczego kiedyś nie było tylu gejów we fryzjerstwie? I skąd brało się tylu strasznych fryzjerów jak byliśmy dzieciakami?   W większości to byli  jak z horrorów w stylu gore.
-Bo fryzjerstwo w socjalizmie  bardziej przypominało rzeźnictwo?

poniedziałek, 7 maja 2012

Most


-Słuchaj, taki most pośrodku niczego na Sanie. Z desek. Niedorzeczny taki. Z dala od głównej drogi. Męczy mnie. To się zdarzyło? Czy to był sen?
-Za Krasiczynem. To się zdarzyło. I było jak ze snu. Zjeżdżaliśmy Pogórzem Dynowskim
-Taką serpentyną z widokami?
-No... Pięknie było. Późne popołudnie. I na burzę się mocno zbierało. Byliśmy pewni że pierdolnie i to z fajerwerkami.
-I nic się nie stało?
-Nic. Ani jedna kropla nie spadła. W chuj niemożliwie rzadki stan świata.  Ciemność i   świetlistość razem obok w bezruchu.
-Tutaj tak nie ma
-Nie. Tak  tylko w Przemyślu było. A ten most nie był taki niedorzeczny. Dało się po nim normalnie autem przejechać. Przejechaliśmy.
-Ale on tak jakoś wyrastał z  krzaków. Pośrodku niczego.
-Tak. Starej kobiety   pytaliśmy. W chustce. Pamiętasz ?
-I takie bloki tam były, tak? W drzewach i chaszczach?
-Były. Popegeerowskie. I potem wąska dziurawa wąska asfaltówka, krzaki, i nagle rzeka i most wiszący. I chmury. I elektyczność przedburzowa.. Jak w I can get no satysfaction . Jak  przed orgazmem  po amfie. Czas się rozlazł  zatrzymał i utknął.

piątek, 4 maja 2012

Dzieciństwo


-Pamiętasz ten ser? O zapachu wymiocin?
-Chujowy był. I rzeczywiście śmierdział. Łzy z oczu wyciskał.
-Zestaw śniadaniowy taki pamiętam. Siódma rano. Kleista bułka, ser salami i ciepłe mleko. I nie wiem czy bardziej chciało mi się rzygać z powodu tego smaku czy ze strachu przed wyjściem do szkoły.
-Wiesz  że peerel był jedynym krajem na świecie w którym kurczaki były droższe od wołowiny? Nie wiem czy to prawda. Może w sąsiednich krajach też tak było. W każdym razie, na obiad była często pieczeń wołowa.
-U mnie też. Musiało być coś z tą wołowiną. Ona taka… strasznie twarda była. Twarda i sucha.
-I żylasta. Nie dawało się jej zżuć. Kolejny pokarm wywołujący łzy. Rzygałam.
 W poczuciu winy że dzieci w Afryce nie mają nawet tego.