niedziela, 25 września 2011

Grzybobranie



-Byli wczoraj . Nazbierali I  wychodzą z pola, a tam radiowóz .
- To policja pilnuje zibenów?
-Na to wychodzi. Albo jest uzależniona.

niedziela, 18 września 2011

Smoleńsk



-No to gdzie w końcu?
-Na  Chełmie. Za pól godziny zadzwoń. Powiem o której.
-No ja .I jak?
-To na dwudziestą. Ile chcesz?Tyle co zwykle?
-Ta. Ale gdzie na tym Chełmie?
-Na Smoleńsku.Wiesz gdzie?
-No nie bardzo.
-Jak byliśmy ustawieni ostatnio nie? Pod tą szkołą. To nie zatrzymujesz się tam, tylko jedziesz do końca ulicy. I tam taka kładka będzie nad rzeczką, a potem ławeczka. A nad nią złamana brzoza. Jak w Smoleńsku nie?.To my tam będziemy czekać.

sobota, 10 września 2011

Czasami zdarzają się chwile euforii



-Pięknie jest no nie? No powiedz, powiedz, że pięknie.
-No jest.
-I wczoraj też był piękny  wieczór. I powietrze  takie ciepłe i łagodne. Jak byłam mała i mieszkałam w Przemyślu to tak było. Ojezujezu jak pięknie. Najcieplejszy wieczór roku. I w ogóle nie wieje. W ogóle . Bosko jest. I ciepły deszcz był nawet wczoraj wiesz? Jak byłam na kompostowniku. Wyrzucałam. I takie ogromne krople. Pamiętasz w Przemyślu to pytanie? Jak padało? Czy deszcz  ciepły czy zimny? Latem rzadko był zimny. A pamiętasz, jak byliśmy mali i  szła tak wielka burzowa chmura? Granatowoołowiana? I powietrze było pełne tego czegoś co jest przed burzą? I pachniało.Wszystko pachniało napięciem.I zaczynało  padać i był wrzask i euforia.
-No. Czasami nie padało. To było strasznie rozczarowujące . Nic. Albo gorzej. Parę żałosnych kropel.
-Noo. Ale pięknie jest nie?
-A wiesz że są kraje w których tak mają codziennie? Tacy Grecy na przykład. Albo Tahitańczycy. Wiele jest takich narodów południowych. Codziennie tak.
-To okrutne co mówisz, wiesz? Jakbyśmy żyli w pogodowej dupie układu słonecznego.
-No nie jest to Floryda.
-A czy ty się kiedyś zastanawiałeś jakby taka Florydę przenieść do Polski i na odwrót? Może wcale nie jesteśmy takim zjebanym narodem a? Tylko na osiem miesięcy wieszają nam szarą szmatę. I ciągle nam kurwa zimno..

czwartek, 8 września 2011

Szopen


 
-Co to za muzyka?
- Klasyczna jakaś . Brzmi jak Szopen.
- Nienawidzę Szopena. Myślałam, że  już o nim nie usłyszę, a cały zeszły rok, co nie włączyłam  radia, to Szopen. Z okazji roku szopenowskiego. Znów. Nienawidzę.  Pamiętasz konkursy szopenowskie?
-Nie..?
-Ok., jesteś młodsza, możesz nie. Nie wiem, ile taki konkurs trwał.   Ale długo, bardzo długo. Dłużej niż telewizyjna żałoba po Czernienience.
-Kto to Czernienko. ?
-Przywódca Związku Radzieckiego obecnie umarły. Pamiętam brak dobranocki i tony podniosłe muzyczne. Ale to było nic w porównaniu z konkursem szopenowskim.
Przez dwa tygodnie nic innego w telewizji tylko mazurki i preludia. I bladawi młodzieńcy  w uniesieniu nad fortepianem.  A w szkole wypracowania za co kochamy muzykę Szopena
-I co pisałaś?
-Nie wiem, nie pamiętam. Ale pisałam, pisałam. Nie buntowałam się, nie wiedziałam że można. . I jak? Jak się zbuntować przeciw Szopenowi, co się urodził w Żelazowej Woli, a potem zmarł na suchoty?
-No tak . I był na emigracji.
-No widzisz. I sercem Polak, a talentem świata obywatel. Przynajmniej co do wierzb mi przeszło
-Wierzb?
-No . Bo Szopen pod wierzbą. I wierzby nawet znielubiłam przejściowo. Przez Szopena. Ale w takich wierzbach mieszkały też na szczęście diabły. I te diabły szczęśliwie mieszkały tam nawet bardziej niż przesiadywał Szopen. Mam taką wierzbę u klientki. I zaglądałam do dziupli. Diabeł się wyprowadził, ale wciąż może tam wrócić.  Fajne są  te polskie diabły wierzbowe. Trochę brudne. Nawet bardzo w sumie. I słowiańsko zapite, ale weselsze niż polscy mężczyźni.
- Myślisz?
-Chyba tak. Mniej  nieszczęśliwe. I mniej niepewne siebie. W końcu co diabeł, to diabeł. Nawet wierzbowy i usmotruchany.
-Wiesz,  już wiem, za co kochasz  diabły wierzbowe. Za  to,że nie musiałaś tej miłości uzasadniać.

piątek, 2 września 2011

Suka





-Idziemy na spacer.
-….!!!
-Spacer
….Spacer?
-No spacer, no mówię ci. Chodź na spacer.
-Spacer! Spacer!
-No idziemy. Pięknie jest nie? Wczesna jesień. Ale niebo. No chodź, chodź.
-Las jest zupełnie inny nocą nie? Nie idziemy tam. Wracamy.
-Pewnie. Ja nie idę. Ty też nie.
-Jasne. Ja też nie


-Kto podjął ostateczną decyzję?
-Ona. Suka.

czwartek, 1 września 2011

Moralitet


-Jechałam dzisiaj do pracy Jagiellońską. I na asfalcie cała opowieść . Rozjechany kot, a obok  truchło mewy.
- Krótkie , nie? Jak myślisz kto pierwszy?
-Kot. . Najprawdopodobniej. Mewa się skusiła na  fastfud. Na inną kolejność za duży ruch.
- Moralitet na czas kryzysu.  
-No. Kolejne ostrzeżenie po upadku Lehman Brothers .