sobota, 29 października 2011

Komputer




-Twój gryzoń zjada kabel od mojego komputera.
-Mój gryzoń zjada kabel od naszego komputera.
-Mojego! Kupiłem go w zeszłym roku z powodu podatków.
-Ee?
-No w listopadzie. To mój komputer antypodatkowy. Mój.  Wszystkie komputery były moje. Wszystkie.
-Czekaj,  czekaj. A poprzedni?
-Też mój . Krystian składał.
-Ale wcześniej? Wcześniej?
-Wcześniej mieszkałaś z Grubym. I korzystałaś z jego komputera.
-Zaraz. Czyli ten na pewno nie jest mój .I poprzedni też nie był . I poprzedni.
-Przykro mi. Ty nawet smartfona nie miałaś. Ani żadnego telefonu, który by miał cokolwiek wspólnego z  komputerem.
-O jezu. To nie dość, że w pracy grzebię w błocie, nie mam kredytu, nie biorę tabletek antykoncepcyjnych, to teraz wyszło na to że nigdy nie miałam komputera? Nigdy?
-No. Jesteś pariasem cywilizacyjnym.

poniedziałek, 24 października 2011

Śliwki





-Co to za śliwki?
- Węgierki. Teoretycznie.
- Małe jakieś.
- Powinny być małe. Ale z pomarańczowym środkiem i fioletową skórką. Słodycz i aromat.  Węgierki są najlepsze po przymrozku. A te to jakaś podróbka smutna. Popatrz nawet pestki się nie da porządnie wydłubać.
-A takie zielone okrągłe to renklody nie?
-Renklody. Ale to letnie śliwki. Sierpniowe. Wakacyjne.
-Jak byłem mały to obgryzałem te skórkę i potem zjadałem środek.
-Ja też. Mieliśmy dużo czasu.

niedziela, 23 października 2011

Mój diler też wierzy w ludzi



-Ty no jakaś masakra. Laski się wczoraj tłukły na Świętojańskiej. Widziałem. Ty no nieraz się napierdalać chodziłem, ale to? O popatrz kosę wczoraj skroiłem. Dziwna nie? .I jedna drugiej głową o krawężnik i ty kurwo  dziwko nie wstaniesz. Od wczoraj z tym chodzę na bani. Otrząsnąć się kurwa nie mogę,
-Ale co cię tak? Brak litości ?  Okrucieństwo?
-Jedno drugie i wszystko naraz. A ci ludzie naokoło. Klaskali i je zachęcali. To było dziwne. Chore.
-A bo ty też wierzysz w ludzi . I w dobroć.
-No wierzę,  kurwa, wierze… Ale to wczoraj….

poniedziałek, 17 października 2011

Gołąb czyli okruch cierpienia świata





-Dzwonił Tofik
-No i?
-Ma gołębia
-Gołębia? Po chuj mu gołąb?
-No znalazł go. Na dworcu skm . Wracał ode mnie .  No i ten dworzec. I gołąb, skrzydło złamane. Siedzi. Na początku chciał Tofik olać gołębia , no bo po chuj mu gołąb. Ale potem, mówi patrzy na ten dworzec, ludzie chodzą, rozmawiają przez komórki, pociągi przejeżdżają, no i w tym wszystkim ten gołąb. No to podniósł Tofik okruch cierpienia świata i wsiadł do eskaemki.
-I co?
-No nic. Został wynagrodzony.  Panny w eskaemce  zachwycone. Każda chciała pogłaskać. Branie miał z tym gołębiem nieziemskie.

piątek, 7 października 2011

Suki



-Wiesz, może jednak powinnyśmy pójść do lasu o zmierzchu . My dwie. Suki.
-Spacer? Spacer!!!
-Las jest zupełnie inny wieczorem nie?
-Ciemnieje.
-No chodź. Chcesz, rzucę ci patyka.
­-Idziemy.Biegniemy!!!
-Fajnie jest nie? I pachnie. Dobrze że poszłyśmy.

-I co?
-Poszłyśmy.  Wróciłyśmy.

środa, 5 października 2011

Śmierć kasztana . Rzecz o przemijaniu .



-Lubię zbierać kasztany.  Właściwie nie wiem po co. Zjeść się nie da.
-Ale ja też lubię . Kasztany są fajne.
-Są takie świeże nie? I twarde gładkie i błyszczące. Jak byłam mała, znosiłam do domu niewyobrażalne ilości.. Wielkie garście nikomu niepotrzebnego bogactwa..
-I ludziki się robiło nie?
-No..Potem było mi smutno.
-Z powodu ludzików?
-A no. Wiesz, ja nie byłam zbyt manualnie rozwiniętym dzieckiem. I  dłubanie w kasztanach nożyczkami do paznokci   tak nie za bardzo mi wychodziło. Otwory  za małe, za duże, za krzywe. Potem te zapałki nie chciały w nie wchodzić, łamały się. Kasztanowe konie się wywracały, psy padały na pysk. No i te kasztany, co się nie udały. Takie podziurawione. Pokaleczona doskonałość.
-Już jako dziecko byłaś nienormalna. Wiesz?
-Ta. A potem było jeszcze gorzej. Jak taki kasztan matowiał, szarzał i wysychał. Najsmutniejsze było to, że wciąż był kasztanem
-Ej. Ale to nie działo się szybko..
-Ale się działo.

niedziela, 2 października 2011

Paszczaki


-Lubię paszczaki. Jakoż tak mi się w jesień wpisały. Zmierzch, mgła, opadające liście i słupy co noc rodzące nowe twarze. .
-Coś w tym jest . Taka zmienność krajobrazu . Jesienna.
-No..A ta tegoroczna kampania?  Nie podoba mi się. Rozczarowuje.
-No…Jakoś mało różnorodna nie?
-No kurde. Weż popatrz . Ten Sellin. Chyba na trzech kilometrach. Staszna nuda.
-W zeszłym roku to nawet panny były fajne. Ze trzy chyba  . To dużo jak na politykę nie?
-No…dużo.   . Jak były te samorządowe nie? To co rano pojawiał się ktoś nowy.
-No, było tego więcej, było. Ale wiesz, na grzyby latoś też nieurodzaj.
-Za to gruszki obrodziły.