czwartek, 8 września 2011

Szopen


 
-Co to za muzyka?
- Klasyczna jakaś . Brzmi jak Szopen.
- Nienawidzę Szopena. Myślałam, że  już o nim nie usłyszę, a cały zeszły rok, co nie włączyłam  radia, to Szopen. Z okazji roku szopenowskiego. Znów. Nienawidzę.  Pamiętasz konkursy szopenowskie?
-Nie..?
-Ok., jesteś młodsza, możesz nie. Nie wiem, ile taki konkurs trwał.   Ale długo, bardzo długo. Dłużej niż telewizyjna żałoba po Czernienience.
-Kto to Czernienko. ?
-Przywódca Związku Radzieckiego obecnie umarły. Pamiętam brak dobranocki i tony podniosłe muzyczne. Ale to było nic w porównaniu z konkursem szopenowskim.
Przez dwa tygodnie nic innego w telewizji tylko mazurki i preludia. I bladawi młodzieńcy  w uniesieniu nad fortepianem.  A w szkole wypracowania za co kochamy muzykę Szopena
-I co pisałaś?
-Nie wiem, nie pamiętam. Ale pisałam, pisałam. Nie buntowałam się, nie wiedziałam że można. . I jak? Jak się zbuntować przeciw Szopenowi, co się urodził w Żelazowej Woli, a potem zmarł na suchoty?
-No tak . I był na emigracji.
-No widzisz. I sercem Polak, a talentem świata obywatel. Przynajmniej co do wierzb mi przeszło
-Wierzb?
-No . Bo Szopen pod wierzbą. I wierzby nawet znielubiłam przejściowo. Przez Szopena. Ale w takich wierzbach mieszkały też na szczęście diabły. I te diabły szczęśliwie mieszkały tam nawet bardziej niż przesiadywał Szopen. Mam taką wierzbę u klientki. I zaglądałam do dziupli. Diabeł się wyprowadził, ale wciąż może tam wrócić.  Fajne są  te polskie diabły wierzbowe. Trochę brudne. Nawet bardzo w sumie. I słowiańsko zapite, ale weselsze niż polscy mężczyźni.
- Myślisz?
-Chyba tak. Mniej  nieszczęśliwe. I mniej niepewne siebie. W końcu co diabeł, to diabeł. Nawet wierzbowy i usmotruchany.
-Wiesz,  już wiem, za co kochasz  diabły wierzbowe. Za  to,że nie musiałaś tej miłości uzasadniać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz