-Ładnie jest. I świeci i pada i świetliście jest. Ładnie. I
zielono... Tofiku, a u was też taka gra była w zielone? W Grudziądzu?
-Ale nie chodzi ci o tę w której staramy się oszukać
policję?
-Nie, o tę nie. O tę w której trzeba było coś zielonego
mieć. Z dzieciństwa. Ona miała niby jakieś reguły ale takie mocno niejasne, nie?
-Ty. Ona miała zajebiście niejasne reguły.
-Ale przez to ciężko było w nią wygrać albo przegrać. Bo miała niejasne reguły
i zazwyczaj ciągnęła się bez końca. Nikt nie pamiętał kiedy miał być koniec. I
niby wiadomo było że trzeba było mieć to zielone, listek zielony, ale nawet
takie wysuchy paprochy z kieszeni się liczyły….W zasadzie wszystko mogło być.
Liczyła się sztuka przekonywania.
- Ja właśnie kiedyś przekonałem kolegę że to co mam jest
zielone… A tak naprawdę to był paproch…
………
-A wiesz co Tofiku? . W sumie to teraz gramy w to samo tylko
na odwrót.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz