środa, 27 czerwca 2012

Ekonomista Tadeusz M.



-Bo ja takiej audycji ekonomicznej słucham. W radiu Tok fm. I ją powadzi dziennikarz Tadeusz Mosz. I on zaprasza ludzi o długich i pięknie brzmiących tytułach. Prezesów, partnerów i menadżerów. I oni tam sobie miło gawędzą o różnych akcjach, tendencjach, wzrostach i spadkach. Aprecjacjach i deprecjacjach. I dawno nie byli na Podkarpaciu.  Ale najbardziej wkurzył mnie Tadeusz Mosz ze wskaźnikami wzrostu. Bo to ja się tu błocę   i na mnie pada. Deszcze świętojańskie aktualnie.  To jest moja droga życiowa  do nikogo nie mam o to pretensji. Ale jasny ludowy wkurw mnie zbiera, jak on mając te swoje prawa emerytalne i święte oburzenie na niewydających  paragonu  i nieozusowanych przydrożnych sprzedawców jagód z Białostocczyzny  a nade wszystko  świeżo wydrukowane szeleszczące kartki   cieszy się i triumfuje, że wzrasta ilość polskich firm w Niemczech. I że takie postępy i biznesy robimy na zachodzie. My, jako naród w sensie. I ja, ogrodniczka  w błocie grzebiąca mogę mu zanalizować ten wskaźnik. Że ci przedsiębiorcy kładą kafle w Kartuzach i Lęborku. I w Niemczech nigdy nie byli. I tylko zus w tam  płacą bo taniej. Ale to jemu za  analizowanie płacą. I odczuwam to jako głęboką  życiową niesprawiedliwość.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz