piątek, 6 stycznia 2012

Amsterdam


-  Jak było? Zmarzliście?
- Trochę. I zawilgliśmy . Tam jest straszna wilgoć. Widziałaś mapę miasta?
- Geometrycznie tak to wygląda. Duży porządek.
-A widziałaś te kanały? Ile ich jest? Morze w mieście. I wilgoć. Wszędzie. Od dołu, bo kanały. Z góry, bo się skrapla. Zewsząd, bo mgła.
Kamieniczki śliczne, takie  kolorowe i wąskie. I  stoją plecami w wodzie. W kanałach..  I strasznie pokrzywione, w  różne strony. Jakby kurczyły się w ramionach i przytulały do tych obok. Albo usiłowały wypełznąć z wody.
 Za to Holendrzy  trzymają fason. Śnieg, deszcz, a oni na rowerach. I nawet nie są skrzywieni. No może troszeczkę. Tacy skupieni bardziej, bym powiedziała. Skoncentrowani. No wiesz, na przykład niedziela. Tak koło zera, no i ta wilgoć. U nas w  wszyscy by w domu, przed telewizorem. A oni chodzą i jeżdżą…Całymi stadami… I tylko jedna rzecz wzbudza w nich emocje.
-Coffe shopy?
-Gdzie tam. Frytki. Oni maja tam takie fast foody z  samymi  frytkami, jak były kiedyś w Polsce , jeszcze w latach osiemdziesiątych.
-O jezu, a pamiętasz te bułki wydrążone takie z pieczarkami w środku?
-Peerelowski hot dog. Jasne. Lubiłam.
-Ciekawe czemu już ich nie robią.  Sorry…To co z Holendrami?
-  Tam kolejki nawet są. Do tych punktów z frytkami. Nieduże, ale  jednak. I oni zsiadają z rowerów i   jedzą  z  taką desperacją , jakby te potaty smażone miały ich uchronić przed rozpłynięciem się we mgle..
-Strasznie dziwna wizja.
-Wiem. I  cały czas się dziwiłam. Trzeciego dnia kupiłam sobie te potaty i od razu zrobiło mi się lepiej. Tłuszcz zatkał mi pory skóry i przestałam namakać.
-?
- Zaimpregnowałam  się. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz