środa, 16 maja 2012

Wino





-Dobre to wino.
-Dobre. Chilijskie. Z owocami leśnymi. I pachnie czekoladą i dymem.
-Pyszne.  Ale najlepsze piłam w Izraelu. Nazywało się King Dawid. Taki tamtejszy jabol  szabasowy. Białe słodkie. Bo wiesz, są takie wina lejt harwest. Winogrona są maksymalnie dojrzałe, za chwilę zgniją. Lepsze już nie będą. No i to wino smakuje później jak sok winogronowy. Bardzo słodkie. Strasznie się nim upiłam na plaży  w Ejlacie. Z ciągiem dalszym.
-Opowiedz.
-Spaliśmy pod Szeratonem. Bardzo fajna miejscówka. Dawała mi poczucie bezpieczeństwa
-Pod Szeratonem. A dlaczego nie Holiday Inn? Logo nie wzbudza zaufania?
-Nie. Frymuśne jakieś pozawijane i bez sensu.
-To co z tym Szeratonem?
- No koło tego Szeratona,  był taki las na wzgórzu. To znaczy wieczorem mi się tak wydawało. Jak tam poszliśmy. No może przesadzam, że las.  Bardziej parczek. Ale taki gęsty, z krzewami. To było zupełnie magiczne, było ciemno, ciepło i upiłam się szabasowym winem.
-Narąbałaś się i wulgarnie poszłaś w krzaki pod Szeratona.
-No przecież właśnie ci mówię, że nie wulgarnie, tylko przepięknie i magicznie. Tylko rano jak szłam po jogurt okazało się, że to nie był parczek.
-Aaa. Trzy drzewa?
-Pięć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz